czwartek, 12 kwietnia 2012

Cantuccini z melasą, sezamem i suszonymi figami



Nasze Rzymskie Wakacje niestety dobiegły końca. Szkoda, bo było cudnie! Ciepło, słonecznie, leniwie i przede wszystkim pysznie! Ogólnie we Włoszech - jako osoba raczej uporządkowana i zorganizowana - odnajduję się nie najlepiej, ale włoskie urlopy to dla mnie ogromna przyjemność. Zazdroszczę Włochom przede wszystkim pysznego jedzenia i fantastycznego podejścia do jedzenia - dbałości o jakość posiłków i długiego bezstresowego biesiadowania. Poza tym teraz jest tam tak jak u nas w czerwcu, a że mieliśmy dostęp do świeżych super-eko-warzyw prosto z targowiska, Pan Synek mógł delektować się kurżetkami z kwiatami, młodymi marchewkami, a ponadto próbował prawdziwej bawolej mozarelli, oliwek i karczocha!



Wyprawa ta przypomniała mi o jednym z wypieków, który robiłam już niejednokrotnie, a ostatnio jakoś wyleciał mi z głowy, a który jest wyśmienity na ząbkowanie. Cantuccini. Są to charakterystyczne podwójnie wypiekane kruche i twarde ciastka. Oryginalnie są przyrządzane z białej mąki, z dodatkiem blanszowanych migdałów i aromatem cytryny lub pomaranczy, maczane w winie lub kawie. Istnieje jednak nieskończona ilość wariacji na temat oryginalnego przepisu, a ja nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała upiec ich w "zdrowej wersji". Pan Synek zaczął ząbkować, kiedy miał 8 miesięcy, więc już jadł nieco glutenu, a zatem już od pierwszych ząbków pokochał cantuccini. Na kły, które są ponoć najgorsze, planuję upiec wielką puszkę, można je bowiem przechowywać bardzo długo, ponoć nawet kilka tygodni - jeśli przetrwają ;)

Składniki na ok. 15-20 ciastek:
od 10. m. ż.

1 jajko
1/3 szklanki brązowego cukru
1 szklanka + 2 płaskie łyżki mąki pszennej razowej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżki melasy
2 łyżki sezamu
2/3 szklanki drobno posiekanych suszonych fig*

Wstawiamy piekarnik na 180ºC.
Jajko ucieramy z cukrem, dodajemy mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia, a następnie melasę, sezam i figi, dokładnie mieszamy. Z ciasta formujemy wałek (będzie bardzo klejące, więc trzeba mocno oprószyć dłonie mąką) długości ok. 20-25 cm. Układamy na blaszce, lekko spłaszczamy i pieczemy ok. 25 min.
Wyjmujemy z piekarnika, zmiejszamy temperaturę do 150ºC. Studzimy ciasto ok. 10 min, a następnie kroimy bochenek na kromeczki o grubości ok. 1-1,5 cm i układamy je poziomo na blaszce. Suszymy dalej ciasteczka w piekarniku ok. 20-25 min. Studzimy na kratce. Przechowujemy w puszce.

Smacznego!

* siekanie suszonych owoców nie należy do najprzyjemniejszych zajęć, ale trzeba liczyć się z tym, że dziecko w końcu ciastko rozmiękczy i zje ;)

2 komentarze: