Ponad domowy wieczór spa zdecydowanie przedkładam wieczór z książką lub dobrym filmem. Od długich kąpieli są w naszym domu faceci - ja wolę szybki prysznic. Nie cierpię wmasowywać w siebie balsamów i czekać potem godzinami, aż się wchłoną. Tak, zdecydowanie nie jestem ekspertem od kosmetyków, pielęgnacji i działu "beauty". Tym niemniej lubię dobrze się czuć w swojej skórze, a jest ona dość wymagająca. Na co dzień zmuszona jestem do stosowania kosmetyków bez parabenów i silikonów (zazwyczaj szukam ich na działach "eko" oraz dziecięcych). Dlatego właśnie jestem z siebie naprawdę dumna za to odkrycie z pogranicza kulinariów i kosmetologii ;)
Peelingu z poniższego przepisu używam już dość długo. O wspaniałych możliwościach wykorzystania fusów kawowych dowiedziałam się od bardzo pozytywnie zakręconych kawoszy z bydgoskiej STReFY. Dodałam odżywczy miód oraz delikatnie nawilżający i niezwykle zdrowy olej kokosowy. I tak właśnie przeszłam z kuchni do łazienki.
Jeden domowy tani kosmetyk stosowany co dwa-trzy dni sprawia, że moja skóra jest gładka, odżywiona i nawilżona, a ja nie muszę wklepywać w siebie ton drogich preparatów, tracąc przy tym cenny czas! :)
Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że przepisów na domowe peelingi na blogach bardziej stosownych są pewnie tysiące, ale i tak postanowiłam podzielić się swoim właśnie teraz przed Świętami. A to z kilku powodów. Po pierwsze: w okresie zimowym zazwyczaj jest tak, że skóra jest bardziej przesuszona i wymaga więcej uwagi. Po drugie: peeling ten pachnie tak, że pobudza mnie na cały dzień (nawet kot nie przeszedł obok tego zapachu obojętnie ;)). Po trzecie: pozwala mi zaoszczędzić dobrych kilka minut dziennie, co przy dziecku jest szczególnie ważne, a w okresie przedświątecznym to już wręcz kluczowe. No i po czwarte: może ktoś będzie chciał taki peeling w większej ilości zapakować do ładnego słoiczka i podarować pod choinkę siostrze, mamie czy przyjaciółce (koniecznie z adnotacją, że należy przechowywać go w lodówce - kawa niestety może z czasem się zepsuć).
Oraz kolejna informacja z innej beczki: z radością informuję, że miałam zaszczyt bycia gościem cyklu Kulinarni czytają na blogu Czytelniczym Gosi :) Jeśli ktoś ma ochotę zajrzeć na moją półkę z książkami, to zapraszam! :)
tym razem nie dla dzieci ;)
Składniki:
fusy z kawy z ekspresu lub kawiarki
1 łyżeczka oleju kokosowego
1 łyżeczka miodu
ewentualnie odrobina wody
Wszystko mieszamy i wmasowujemy pod przysznicem w umyte ciało. Spłukujemy dokładnie i osuszamy skórę ręcznikiem.
Pozdrawiam!
super! naturalny, pachnący. To zdjęcie z kotem jest genialne!
OdpowiedzUsuńOn mi często włazi w kadr. Musi zawsze zobaczyć, o co tyle szumu w domu ;)
UsuńNie miałam czasu wcześniej skomentować, ale już rano podziwiałam Twój peeling. Robię go bardzo podobnie, ale z cukrem i czasem dodaję jeszcze wiórki kokosowe, by go zagęścić. Jest cudowny!
OdpowiedzUsuńI myślę, że przepis pasuje do kulinarnego bloga, bo do tego wszystkiego jest jeszcze smaczny :)
Pozdrawiam, Tosia.