piątek, 22 maja 2015

Perliczka z oliwkami, pomidorkami i rozmarynem


Jamie Oliver od kilku ładnych lat robi w UK i USA jedzeniową rewolucję. O ile na Wyspach jeszcze jakoś szło, tak amerykańskie zacukrzone społeczeństwo nie bardzo chciało go słuchać. Patrzymy na Amerykanów z boku i jesteśmy zszokowani, jak wiele i jak bardzo otyłych osób tam mieszka. Okazuje się jednak, że sami mamy też nieco za uszami. Tegoroczne badania wykazują, że już co piąty uczeń w Polsce ma nadwagę. Tymczasem media nie kwapią się do nagłaśniania tematu. Lekarze biją na alarm, ale odbija się on nikłym echem. Ogromnie mnie to smuci.
Mam jednak poczucie, że wcale nie jesteśmy aż tacy oporni. Wierzę, że odrobina edukacji żywieniowej mogłaby wiele zmienić. Jasne, są dzieciaki, które codziennie piją gazowane napoje, jedzą chipsy, batony, nie jadają warzyw. Liczę jednak na to, że nie jest to większość. Według mojej oceny te ~20% dzieciaków z nadwagą, to te dzieciaki, o których babcie mówią, że są "w sam raz" albo "mają ciężkie kości" tudzież "lubią podjeść". Jeden danonek przecież nie zaszkodzi. Lizaczek. Cukiereczek.
Po co? Pytam. W imię czego?
Myślę, że to nie są dzieci, które opychają się drożdżówkami z lukrem, ale te, którym wciska się makaron przy bajce, żeby zjadły. To te dzieciaki, którym nie daje się swobody wyboru, decydowania czy i kiedy się najadły. To te, którym nakłada się porcję jak dla dorosłego i każe siedzieć przy stole, dopóki nie skończą.
Te, których rodzice, dziadkowie, opiekunowie po prostu nie wiedzą.
Że ludzki żołądek jest mniej więcej wielkości pięści danego człowieka. A dziecięce piąstki są małe. Nie trzeba tych żołądków rozpychać. Że jak dziecku widać żebra, to jest OK. Dzieci mają taką budowę. Mają duże głowy, okrągłe brzuszki i chude kończyny. Mięśnie dopiero będą się budować, bo na razie dziecko rośnie głównie w górę.
Długo wciskano tym babciom, że cukier krzepi i teraz nie wierzą, kiedy mówimy, że nie, jednak nie krzepi, tylko prowadzi do otyłości, cukrzycy, próchnicy i wielu innych schorzeń.
Och, tylko trochę cukiereczków, to będzie nasza tajemnica. No zjedz ziemniaczki, makaronik, bułeczkę białą pyszną chrupiącą. Zapchaj się, dziecko, żebyś nie płakało, że głodne! Głodne dziecko to wstyd, wiadomo! Jak można głodzić dziecko? Zabraniać? Odbierać dzieciństwo?
A tymczasem dzieciństwo nie musi mieć smaku waty cukrowej tylko na przykład truskawek z babcinego ogródka. Słodko-kwaśnego agrestu. Marchewki świeżo wyrwanej z grządki. Wielkiego arbuza dźwiganego razem z babcią z targu. Pierogów z jagodami i kwaśną śmietaną.
Po niemal czterech latach rozmów, nawoływań, próśb, gróźb, tłumaczenia, podsyłania artykułów z dumą mogę uznać, że jedni Państwo Dziadkowie są już po naszej stronie. Wierzę, że drudzy też kiedyś tu będą.
Bo naprawdę życie bez cukru nie musi być gorzkie. Możemy je sobie osładzać, jedząc owoce, bakalie, domowe ciasta, miód, cynamon. Które oprócz walorów smakowych mają też zdrowotne. Nie trzeba wciskać dziecku szklaka, bo jest kolorowy i ładny. Domowe ciastko będzie krzywe, ale ileż zabawy, nauki i wspomnień przy wspólnym lepieniu, wykrawaniu i pieczeniu!
Może to głos wołającego na puszczy, ale nawołuję zawsze i niezmiennie. Wyjdźmy z hipermarketu. Nie musimy zostawiać tam trzech czwartych pensji, kupując paskudztwa, z których połowę i tak wyrzucimy. Bo kupujemy za dużo i bezmyślnie. Wydaje nam się, że musimy to kupić, mieć, spróbować. A może nie? A może by tak wyłączyć telewizor i wrócić do regionalnych smaków? Na targ, do ziemi, prosto z krzaka?
Ten sam Jamie Oliver w jednej z moich najukochańszych książek Jamie at Home: Cook Your Way to the Good Life (którą polecam, bo jest piękna, mądra i pełna dobrych i naprawdę celnych rad) napisał, że obserwuje tendencję do spłycania i zawężania smaków. Jemy w kółko to samo. Na zmianę kurczak i świnia, ziemniaki, pomidory i ogórki - niezależnie od sezonu. To ważna lekcja. Zainspirowała mnie, by szukać nowych przypraw, odkrywać nowe głębsze smaki. Nie cukier, sól i glutaminian, ale świeże zioła, orzechy, kozieradkę, czarnuszkę, wędzoną paprykę. 
Postanowiłam, że będę do minimum ograniczała w naszym domu spożycie tego mięsa, które się produkuje, a nie hoduje. Kupuję zatem cilęcinę i indyki, ale też króliki, kaczki, gęsi, dziczyznę, a ostatnio trafiłam na perliczkę. Robiłam ją po raz pierwszy, ale jestem bardzo zadowolona z efektu :) Ok, takie mięso jest droższe, ale przecież nie musimy jeść mięsa codziennie. Zamiast zapychać się znowu tanim kurczakiem, warto zainwestować w jego bardziej szlachetną wersję. 


Wraz z Panem Synkiem przyrządziliśmy naszą perliczkę w lekko śródziemnomorskim stylu (podobny przepis kiedyś też widziałam u rzeczonego Jamiego :D ), z pieczonymi warzywami, oliwkami i rozmarynem. Ale co najbardziej w niej śródziemnomorskie to prostota przygotowania. Jest łatwa, nieprzegadana, pyszna. Sam Pan Synek zjadł całą pierś, dwa skrzydełka i większość warzyw! Nie nadążałam z dokładaniem kolejnych porcji. 
Szczerze polecam przewartościowanie tego, co mieszka w naszych lodówkach, a na pierwszy ogień proponuję pyszny i prosty niedzielny obiadek :) 


po 1. r. ż. (uwaga na przyprawy i pomidory!)

Składniki na obiad dla niedużej rodziny (albo jednego Pana Synka i dwoje niezbyt głodnych rodziców):
1 perliczka
1-2 łyżki tłuszczu (gęsiego smalcu, masła klarowanego lub oliwy - nie extra virgin!)
1 duży ząbek czosnku
3-4 ziarnka ziela angielskiego
1-2 łyżeczki suszonego rozmarynu (lub posiekane listki z 1 małej gałązki)
2-3 młode ziemniaczki
2-3 młode marchewki
1 średnia cebula
garść pomidorków koktajlowych
garść czarnych oliwek
sól i pieprz


Perliczkę myjemy, wkładamy do brytfanny lub naczynia żaroodpornego (z pokrywką) wysmarowanego tłuszczem. Obracamy ptaka tak, żeby cały pokrył się tłuszczem (piersią do góry). Nacieramy czosnkiem przeciśniętym przez praskę i obsypujemy rozmarynem, solą i przeprzem. Przykrywamy i odstawiamy na kilka godzin do lodówki (można ten krok pominąć). 
Wstawiamy piekarnik na program grill z termoobiegiem na 230ºC.
Warzywa porządnie myjemy. Ziemniaki, marchew i cebulę kroimy na niewielkie cząstki i układamy na około perliczki. dorzucamy pomidorki, oliwki i ziele. Warzywa dodatkowo solimy. 
Wstawiamy całość do piekarnika i pieczemy ok. 10-15 min, aż zacznie pachnieć. Następnie zmniejszamy temperaturę do 190ºC, zmieniamy program na sam termoobieg, przykrywamy brytfannę i pieczemy jeszcze ok. 45-50 min (lub dłużej w zależności od wielkości perliczki - jest gotowa, gdy po nakłuciu płyn, który z niej wypływa, jest przezroczysty). Odstawiamy do lekkiego wystudzenia. 
Podajemy porcje perliczki z upieczonymi warzywami i domowym kompotem. 

Smacznego! 

PS. A na deser mieliśmy ciasto cukiniowe z tego przepisu :) 





3 komentarze:

  1. Wow, wspaniale danie obiadowe!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mądry wpis! Podpisuję się pod tym! Kasiu, gdzie kupujesz kaczkę czy dziczyznę, masz jakieś sprawdzone miejsca?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodzice załatwiają ze wsi... Ale tak na dobrą sprawę (pomijając kwestię jakości) to nie ma znaczenia. Ważne, że dajemy sygnał jako konsumenci, że szukamy innych rozwiązań :)

      Usuń