poniedziałek, 8 czerwca 2015

Waniliowa jaglanka z truskawkami i rabarbarem


Tak jak każdy rodzic (jakiego znam) oddałby cały majątek, wszystkie stopnie naukowe, większość kończyn, a nawet życie za swoje dzieci, tak samo każdy rodzic (jakiego znam) potrzebuje czasem chwili bez nich. Są takie miejsca w sieci, gdzie matki wyżywają się mentalnie na swoich pociechach. Bachory, potwory, dzieciary, paskudy, gluty itd. Tak, czasem sobie musimy ulżyć. W całej tej bezgranicznej miłości i poświęceniu, rodzicielstwie bliskości, przytulaniu, noszeniu w chuście, wsłuchiwaniu się w potrzeby, czasem musimy powiedzieć głośno (oczywiście za plecami rzeczonej progenitury, a jakże!), że mamy chęć wyjść do sklepu po gazetę i już nigdy nie wrócić. Albo uciec do Argentyny. Zostawić im kanapki i herbatę w termosie, pomalować oko i wymknąć się na tańce na Monciak. Upić się. Zaszaleć.
Cała ta dyskusja wokół harmonii potrzeb w rodzinie ma oczywiście wiele odcieni, bo przecież sami chcieliśmy; dzieci dają tyle radości i satysfakcji; trzeba dojrzeć do rodzicielstwa; jak się nie rozwijamy, to się cofamy, a założenie rodziny to rozwój... Tak, tak. Wszystko to wiemy, a i tak tęsknym wzrokiem wodzimy za bezdzietnymi parami sączącymi winko w restauracjach, panią przemierzającą miasto w zwiewnej sukience na pięknym rowerze albo sąsiadem pykającym wieczorami w Wiedźmina III.
Oczywiście, można iść do restauracji z dziećmi, można posączyć wino, jak już pójdą spać (chyba że się karmi piersią - wtedy można mieć pewność, że będzie można po zakończeniu tego wspaniałego czasu), można jechać na rodzinną wycieczkę rowerową, można grać w Angry Birds Go albo spędzać aktywnie czas z dziećmi na miliony sposobów.
Ale czasem się po prostu nie chce.
I już.
W ubiegłym tygodniu mieliśmy w rodzinie wesele. Strasznie się stresowaliśmy sytuacją, bo Panna Córeczka ma zaledwie 5 miesięcy, ale Państwo Dziadkowie po uroczystym pysznym obiedzie i pierwszym tańcu z małym okładem (żeby Pan Synek też mógł wykazać się na parkiecie) wzięli nasz samochód z całą menażerią i pojechali. Dzieci w domu poszły spać. Panna Córeczka wypiła w międzyczasie z butli bio eko über-mleko ryżowe o smaku waniliowym.
A my, wyrodni rodzice tych wstętnych stworów, szaleliśmy na parkiecie jak - nie przymierzając - jakaś młodzież. I było to dobre.
Martwiliśmy się i tęskniliśmy, ale trzeba przyznać szczerze, że było nam trzeba takiego czasu tylko we dwoje. Zabrzmi to może strasznie niesprawiedliwie, ale uważam tych kilka godzin za najlepiej spędzony czas w ciagu ostatnich kilku miesięcy, a już przynajmniej maja.
Tymczasem ku naszemu wybawieniu nadszedł czerwiec. A wraz z nim lato, plażowanie, bose stopy w piasku i truskawki, na widok których Pan Synek dostaje ataków skakania jak kauczukowa piłeczka. W wakacje łatwiej żyć z dzieciarnią, wierzcie mi. Trzeba się tylko dobrze zaopatrzyć w lokalnym warzywniaku! Jeśli zatem podczas zakupów Wam także zdarza się słyszeć improwizowane piosenki z tekstem: "moooje kochane tjuskawki i spajaaaagi", to ten sezon będzie dla Was łaskawy. W miniony długi weekend odmienialiśmy truskawki przez wszystkie przypadki, a na sobotnie śniadanie wykorzystaliśmy też resztę w/w über-mleka. Bo nawet latem dobrze zacząć dzień od ciepłego posiłku. Zwłaszcza po zarwanej poprzedniej nocy, czego sobie i Wam szczerze życzę ;)


po 1. r. ż. (uwaga na truskawki i rabarbar*)

Składniki na 3 porcje:

1/2 szklanki kaszy jaglanej
2 szklanki waniliowego mleka ryżowego**
2 łyżeczki masła lub oleju kokosowego

1 spora garść truskawek
1 łodyga rabarbaru
2 łyżeczki masła lub oleju kokosowego
1-2 łyżki cukru trzcinowego z wanilią (opcjonalnie)

Kaszę płuczemy na sitku pod bieżącą wodą. Następnie wrzucamy do garnka, zalewamy mlekiem ryżowym i doprowadzamy do wrzenia. Zmniejszamy moc palnika i gotujemy (mieszając widelcem, tylko jeśli naprawdę trzeba) ok. 10-15 min do wchłonięcia większości płynu. Dodajemy masło (lub olej kokosowy), mieszamy i zostawiamy do lekkiego wystudzenia.
W czasie, gdy kasza się gotuje, myjemy truskawki myjemy, pozbawiamy je szypułek i kroimy na mniejsze części. Rabarbar myjemy, ewentualnie obieramy, jeśli jest taka potrzeba, siekamy na małe kawałeczki. Wrzucamy wszystko na patelnię, dodajemy tłuszcz, zasypujemy cukrem i smażymy ok. 10 min, aż rabarbar zmięknie, a sok z truskawek lekko zgęstnieje.
Podajemy kaszę w miseczkach polaną smażonymi truskawkami z rabarbarem.


Smacznego!


* Rabarbar, choć zawiera wiele wit. C, nie jest wskazany w zbyt dużych ilościach (szczególnie dla dzieci) ze względu na zawartość szczawianów.
** Można też użyć dowolnego mleka (ale przy krowim radzę uważać, żeby nie wykipiało albo zagotować kaszę na połowie ilości wody i mleko dodać później, żeby się tylko zagotowało) i dodać ekstrakt z wanilii lub ziarenka z połowy laski wanilii.





[A to moje zakupy przed długim weekendem]

2 komentarze: